Zastanawiam się od dłuższego czasu, który z dwóch moich ulubionych reżyserów jest lepszy...
To Hitchcock manewruje kamerą, jak chce, ale to Kubrick jest mistrzem w łączeniu dźwięku z niesłychanym wprost obrazem.
Skłaniam się jednak coraz bardziej do Stanleya.
A jak to jest wg was?
Pepsi. Naprawdę odczuwam ogromną różnicę między tymi napojami ;-)
Co do pytania, Hitchcocka jeszcze nie zaliczyłem więc się nie wypowiem.
Podobno Hitchcock nie żyje... to sie nazywa Nekrofilia :D nie mów o tym publicznie że chcesz go zaliczyć bo to karalne w Polskim Prawie ^^
Ykhm, przepraszam. Na przyszłość nie będę mówił o takich sprawach publicznie. Postaram się opanować.
Obaj byli nowatorami i mistrzami. Choć bardziej wolę Kubricka (absolutny #1), to jednak nie sposób pominąć rolę Hitchcocka w kształtowaniu się kina. Mam wrażenie, że Hitcha docenia się tym bardziej, im bardziej człowiek zagłębi się w stare (nierzadko niedoskonałe) kryminały/thrillery i zauważy, jak bardzo dzięki niemu ten gatunek wyewoluował.
Bogatszy kojarzy się z czymś pozytywnym, a liczniejszy już niekoniecznie. Hitchock zrobił ponad 60 filmów, Kubrick 16 a mimo to mają podobną ilość arcydzieł czy filmów wybitnych. Około 10.
Liczniejsza też kojarzy się z czymś pozytywnym, bo przecież im więcej tym lepiej. No właśnie obaj nakręcili podobną ilość świetnych filmów ale Hitchcok ponadto nakręcił jeszcze około 20 bardzo solidnych produkcji które do dziś oglądnie z autentycznym zaangażowaniem
No w przypadku Htchcocka to na pewno pozytywne zjawisko. Szkoda trochę, że Kubrick nie nakręcił choćby z 10 filmów więcej ale chyba za bardzo "poświęcał" się w realizację swoich filmów (szczególnie od Odysei) i nie miał ochoty czy po prostu sił kręcić częściej. No czasem też nie dopisało szczęście, bo po Full Metal Jacket chciał zrobić np. A.l. Sztuczna inteligencja, ale ze względu na możliwości techniczne przełożył projekt. Oczy na szczęście zdążył sfinalizować.
Hitchcock w odróżnieniu od Kubricka kręcił filmy minimalistyczne, prostsze do zrealizowania, które nie pochłaniały dużej ilości czasu zdjęciowego ale mimo to i tak wychodziły świetne (w 1954 roku Okno na podwórze i M jak morderstwo) i w zasadzie poza Północ-północny zachód i Ptakami nie nakręcił nic epickiego.
Kubrick inaczej poprowadził swoją karierę ale też był w tym bardzo skuteczny nie myląc się ani razu i muszę tu przyznać, że takie Oczy szeroko zamknięte są dla mnie więcej warta niż 4 ostatnie filmy Alfreda.
Taa, ale w reszcie Htchcock był lepszy... Psychoza to jednak dzieło przy, którym Kubrickowi brakuje argumentów. Najlepszy film Kubricka to chyba jednak Odyseja. Powiem nawet więcej, ci dwaj panowie nie mają w moim mniemaniu ani jednego arcydzieła... Jeżeli chodzi o artyzm to Coppola w Apocalypse Now przedefiniował to pojęcie tworząc bezsprzecznie jedno z najlepszych arcydzieł w historii kinematografii.
Hitchcock był mistrzem w swojej specjalizacji. A Kubrick potrafił wszechstronnie tworzyć. To porównanie mistrza strzelectwa z mistrzem triatlonu,
Lśnienie to chyba najbardziej porównywalny film Kubricka do Psychozy, jednak faktycznie nie wytrzymuje on porównania z dziełem Hitchcocka
Hitchcock specjalizował się w dreszczowcach. Kubrick w każdym gatunku był wyśmienity. Oczywiście, że KUBRICK.
To dwójka jednych z najbardziej utalentowanych osób jakie chodziły po tej ziemi wiec wybór między jednym a drugim to kwestia gustu. I ja gustuję w Kubricku, całkowicie.